Biało czarne skarpetki z wełny na drewnianej podłodze oświetlone promieniami słońca
Mama w świecie,  O życiu wszystko i nic

Dres (nie)fajny jest

Moda podczas kwarantanny – czy ktoś o niej w ogóle w tym czasie myśli? Niespodziewanie na dworze zrobiła się wiosna. Drzewa się zielenią, kwiaty kwitną, ptaki śpiewają… A my? W normalnych czasach o tej porze na ulicach kobiety chętniej odsłaniały nogi i zakładały kwiatowe suknie. Mężczyźni w coraz bardziej kolorowych T-shirtach przemierzali parki. Dzieciaki cieszyły się odzyskaną wolnością i biegały w barwnych ubrankach starannie wybranych przez mamy.

Co zrobiliśmy z wiosną w naszej garderobie?

Zamieniliśmy ją na dresy. Social media są pełne zwierzeń o tym, jak to się wszyscy zapuścili siedząc w domu na home officach. Mamy spowiadają się z tego, jak długo już nie umyły włosów i nie zrobiły porządnego make up’u. Mężczyźni niedbale zarośnięci wędrują między pokojem, w którym pracują a kanapą. A na sobie wszyscy mają swoje ukochane, najwygodniejsze na świecie dresiaki. Czy to celebryta, czy korpo robocik – wszyscy wyglądają tak samo. Bogatych od tych z mniej zasobnym portfelem różni jedynie metka przyszyta do tyłu spodni i logo na bluzie.

Za popytem podąża podaż. Na moją skrzynkę mailową przychodzą newslettery z różnych sklepów odzieżowych. Wszystkie od początku kwarantanny namawiają do założenia czegoś „wygodnego i praktycznego”. Zachęcają do tego, żeby cieszyć się brakiem dress-codu i odbić sobie te wszystkie chwile spędzone w źle skrojonych garsonkach i krępujących ruchy garniturach. Chociaż różni znawcy tematu radzą, by w czasie pracy ubierać się profesjonalnie, to po ponad miesiącu w zamknięciu chyba się wszystkim odechciało. Dom-praca – co za różnica? I tak wszystko odbywa się w tym samym miejscu, nikt nas nie widzi, nikt nie wpadnie z niezapowiedzianą wizytą a i my nie wyskoczymy na kilka chwil do centrum handlowego. Czy jest sens się starać, skoro jedynymi osobami (jeżeli w ogóle!) z którymi mamy kontakt są domownicy? Oni przecież są od tego, żeby nas akceptować takimi, jakimi jesteśmy.

„- Źle pan wygląda – zawyrokował. 

– Niestrawność – odparłem. 

– A co panu zaszkodziło? 

– Życie.”

Carlos Ruiz Zafon

Ciągłe zamknięcie to trudna sprawa. Wszyscy jesteśmy już trochę zmęczeni nakazami i zakazami. Chociaż z jednej strony wiemy, że trzeba dbać o zdrowie swoje i innych, z drugiej – chętnie trochę byśmy się pobuntowali. W rozmowach coraz częściej pojawiają się depresyjne nastroje. Znużenie, zmęczenie sobą i otaczającym nas, wciąż tym samym, towarzystwem.

Przechodzisz obok lustra, spoglądasz na siebie i masz ochotę wrócić z powrotem do łóżka, zakopać się pod kołdrą i przespać ten czas.

Monotonia zabija powoli i niezauważalnie. Wkrada się do naszego życia niepostrzeżenie i zajmuje po kolei wszystkie dziedziny życia. Wpływa na nas samych i na relacje, które tworzymy. Podążanie za dresową modą nie pomaga. Jak być elegancką damą, pełną zapału mamą, profesjonalnym pracownikiem umysłowym w rozciągniętym dresie?

Przypomina mi się tekst:

„W dresach ojciec w dresach matka
W dresach nawet jest sąsiadka
Dres mam dres! Każdy u nas w dresach chodzi
W dresach starzy w dresach młodzi
Dres mam dres! I w Szczecinie i na kresach
Cały naród biega w dresach
Dres mam dres!”

Słowa jak nigdy aktualne. Kiedyś pozwalaliśmy sobie na bycie „dresiarzem” przez maksymalnie kilka dni w miesiącu. Teraz – może w niedzielę założymy lepszy strój. A może i nie – bo przecież ewentualna msza św. i tak w większości przypadków odbywa się przed ekranem telewizora. Na świąteczny obiad do rodziców nie pojedziemy.

Niedbałość w jednej dziedzinie życia bardzo szybko przechodzi na inne aspekty funkcjonowania.

Spodnie dresowe są oznaką porażki. Straciłeś kontrolę nad swoim życiem, więc kupiłeś spodnie dresowe.

Karl Lagerfeld

Moje stanowisko nie jest aż tak stanowcze jak pana Lagerfelda. Zgadzam się jednak z tym, że codzienne noszenie dresu jest swego rodzaju klęską. Bo czy to oznacza, że jedyną siłą napędową naszego działania, sposobu ubierania się są inni ludzie? Co stanie się jeżeli zamkną się biznesy? Jeżeli postojowe będzie jeszcze częstsze? Wszyscy schowamy się pod kocem z pilotem w ręce i brakiem chęci do najmniejszego działania? Tyle się słyszy o tym, że „dbam o siebie dla samej siebie”. Czy sytuacja kryzysu nie weryfikuje tych mądrości?

Nie trzeba robić dużych kroków, by zmienić swoją rzeczywistość.

Nikt nikomu nie każe ubierać się oficjalnie. Nie musisz zakładać garnituru jeżeli Twoim biurem jest teraz sypialnia 😉 Jednak czy nie byłoby to z korzyścią dla wszystkich, gdyby zamiast wyciągniętych spodni i spranej koszulki ubrać schludne dżinsy i sportową koszulę? Chociaż salony fryzjerskie są pozamykane, to przecież umycie włosów nie wymaga udania się do specjalisty. Przejechanie rzęs tuszem a powiek eyelinerem to codzienność w normalności – dlaczego nie może więc pozostać codziennością również w czasach zarazy? Nawet „siedząc” w domu z maluchami można tak dobrać garderobę, by dobrze wyglądać, jednocześnie będąc dostosowaną do wykonywanych zajęć.

To, jak się ze sobą czujemy ma wpływ nie tylko na nas samych. Odbija się to na życiu całej domowej wspólnoty. Mąż widząc zadbaną żonę będzie z pewnością bardziej zadowolony – wszak mężczyźni to wzrokowcy. Jednak również żona zerkająca na porządnie ubranego, wyperfumowanego męża przypomni sobie czasy, gdy chciało się chcieć. Dzieci spoglądając na schludnie ubraną mamę będą chciały (w zależności od wieku) bardziej się przyłożyć do tego wymiaru życia.

Wygląd to nie wszystko? Być może.

Porównaj swoje samopoczucie w schludnym stroju i z delikatnym makijażem z tym, które masz snując się po domu w spranych starych ciuchach z oleistymi włosami. Kiedy jest Ci ze sobą przyjemniej? Z którą z tych dwóch wersji siebie chętniej usiądziesz na kawie w kuchni?

Decyzja zawsze, ale to zawsze – w tym wypadku – należy do Ciebie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *